poniedziałek, 30 stycznia 2017

Gdy widzę trufelka, to chaps i już nie ma

Nie jestem fanką zangielszczania naszego pięknego języka, ale jeśli mam opowiedzieć historię tej świnki nie obejdzie się bez użycia zwrotu "made my day". A było to tak. Praca, praca, paczki, paczki, łyk zimnej kawy, powtórz, aż tu nagle wjechało wielkie pudło z nowymi serwetkami. Zapałałam miłością do tej świni od pierwszego wejrzenia! Z miejsca miałam sto pomysłów na wieprzowinkę:) Dość powszedni dzień pracy zmienił się w wyścig wymyślania coraz to durniejszych sposobów na wykorzystanie serwetki.Tak...świnka pobudziła wyobraźnię. Dlatego zapewniam, że nie jest to ostatnia praca z jej wizerunkiem. Mało tego! Jest cała seria serwetek z przepięknymi, umajonymi kwieciem zwierzątkami. O słodki zawrocie głowy. Musi być seria i u mnie na blogu z ich wykorzystaniem.






2 komentarze:

  1. :D czad, świetna jest ta różowata, a truflę z chęcią się poczęstuję ;p
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękna szkatułka. Świnka jest przeurocza :)

    OdpowiedzUsuń