Bywa tak, że zasiadam do filmu, książki i po chwili wstępu wiem, że nie mam na to klimatu, że musi poczekać na półce na swoją kolej. Każdy tak pewnie miewa.
Ze swoimi tworkami mam tak samo. Jest pomysł, są materiały dookoła mnie i widzę TO, ale totalnie mi nie idzie, nie składa się do kupy. Mam to w głowie, a spod rąk mi wychodzi nie wiadomo co. Tak było z tym mini albumem. Okładka powstała pół roku temu i... tylko okładka. Po długim czasie, zimą, z tęsknoty za sielska aurą babiego lata wnętrze zaczęło nabierać kształtu.
Natura, len, juta, szyszeczka, kwiaty, miłość i wszystko zaczęło się zgadzać:)
Piękny albumik. Widać, że robiony jest z pasją :)
OdpowiedzUsuń