niedziela, 19 listopada 2017

Lekko zmediowany, mocno połyskujący czekoladownik

Najczęściej moje prace powstają spontanicznie, otaczam się przydasiami i to, co mi w tym momencie pasuje, zostaje użyte. Pomysł ewoluuje razem z postępem pracy, daję się ponieść wenie, nic nie zakładam z góry. No, może jakiś ogólny zarys, ale jestem dla siebie wyrozumiała i elastyczna. A to dlatego, że kiedy mam gotowy obraz projektu w głowie, zasiadam do pracy i dążę do tego ideału, często to się kończy tak, jak popularne w internetach obrazki zatytułowane "oczekiwania vs rzeczywistość". 
I oto przed wami wyjątek - praca, której wizję miałam w głowie i do tego dążyłam, potwierdzający regułę - absolutnie efekt końcowy miał się nijak do mojej wizji.
Miała to być bliźniacza parka czekoladowników w negatywie: jeden - zielone tło i czerwone dodatki, drugi: czerwone tło, dodatki zielone. I jak wersja z zielonym tłem podoba mi się i o to chodziło, tak tło z pochlapanej z rozmachem czerwonej ekoliny wzbudzało raczej nieświąteczne skojarzenia. A jako, że nie świętujemy rocznic rzezi niewiniątek postanowiłam zaprezentować tylko wersję zieloną.







środa, 8 listopada 2017

Zima na całego

Zima już rozgościła się na dobre w mojej pracowni. Tym razem kartki świąteczne. Mega trójwymiarowe, troszeczkę zmediowane, jak zwykle połyskujące mrozem. 






Przygotowane z kitu XMAS Craft o'clock

niedziela, 5 listopada 2017

Zimowe rękawice

Hej hej!
Raptem pogoda zaczęła odrobinę przypominać polską, złotą jesień a ja wyjeżdżam z wręcz skandynawską zimą. Lecz w świecie rękodzieła sezon zimowy trwa dłużej, a dla niektórych to się w sumie nie kończy. Dorwałam się do rękawic jednopalczatek ze sklejki, zamknęłam oczy i przypomniały mi się czasy dzieciństwa. 
Wyjście na sanki na pierwszy wielki śnieg w powiększonym rodzinnym składzie, z termosami pełnymi herbaty (przynajmniej w termosach dla dzieci była herbata), z prowiantem - to była cudowna tradycja. Aż do tragicznego wypadku... mogę jedynie powiedzieć, że w grę wchodziła atrakcyjna górka, sanki, drzewo,  40letni męski zad i bardzo niefortunny finał. Strzaskany tyłek był ceną za nieroztrzaskaną głowę dziecka. Takie oddanie! Miesiąc zwolnienia i ból, który powraca w różnych okolicznościach. Akcja ratunkowa z perspektywy czasu była przezabawna...może nie dla bohatera opowieści, ale ja mam ubaw:P
 Tak wracając wspomnieniami do tych cudownych (nie dla każdego) chwil nabrałam ogromnej ochoty wyczarować rękawice ociekające mrozem, obklejone śniegiem, ciężkie od zimy! Takie, jak za dzieciaka, kiedy wracałam z dworu.






Inspiracja dla Zielonych Kotów.